Najmilsi!
Dziękuję za wszystkie smsy i wiadomości! Trzęsienie Ziemi na szczęście nie dotarło do nas, choć oczywistym jest, że cały kraj przeżywa tą tragedię. Codziennie o godzinie 14.30 zamiera ruch uliczny, a nawet morski i zewsząd słychać syreny i klaksony. Jedna z moich uczennic z firmy, w której uczę angielskiego, pochodzi z Sichuanu. Jej rodzice na szczęście przeżyli trzęsienie, ale dom został kompletnie zburzony i mieszkają teraz w namiocie. Pomoc podobno dociera do nich, ale jest niewystarczająca, szczególnie, że są emerytami, a muszą zacząć wszystko od nowa.
Jeśli chodzi natomiast o moje relacje z Państwa Środka to
zwlekałam, wiem, ale prawdę mówiąc nie było o czym donosić. Lekarstwem na depresję, w która popadłyśmy z powodu nadmiernej ilości obowiązków, okazało się rozpoczęcie prawdziwego letniego szaleństwa. Oj tak.
A lato zawitało do Xiamen, a wraz z nim tropikalne deszcze i czterdziestostopniowe upały. Z powodu zmian temperatury dopadły nas też liczne choróbska i nie obyło się bez interwencji lekarskich. Po fali przeziębień przyszła kolej na fale wysypek i uczuleń, które stanowiły poważną zagadkę dla chińskich lekarzy, a na końcu okazały się po prostu wyrazem miłości, jaką pałają do nas różnorakie owady i gryzonie. Do ogólnego osłabienia naszych srogo doświadczanych tu organizmów dołączyło jeszcze tzw. „osłabienie post-imprezowe”… Które doskwiera szczególnie, a zwłaszcza wtedy, kiedy weekend zaczyna się w środę:)
Poza tym: plaża i słońce! Nie chcecie sobie wyobrażać jak wyglądają teraz nasze skóry...:)
Jednym słowem: „Szalała, szalała…” co będzie można zobaczyć na dołączonych obrazkach…
5 marca odbyła się wielka uroczystość z okazji 87 urodzin naszego Uniwersytetu, a ja miałam zaszczyt na niej zaśpiewać.
Było to dla mnie niesłychane przeżycie. Sala na 1400 osób, profesjonalne światła i nagłośnienie…
Nie było łatwo, oj nie było…
Publiczność jednak (jak zawsze) była wspaniała i jak tylko ukazał się na telebimie napis, że Asia z Polski zaśpiewa piosenkę po chińsku to z widowni odezwał się taki ryk, że stwierdziłam, że chyba w ogóle już nie muszę śpiewać, tacy wszyscy są szczęśliwi…:)
W międzyczasie uzależniłyśmy się totalnie od „Zdesperowanych kur domowych” i oglądając odcinek po odcinku i serię po serii przyrosłyśmy na stałe do Wisteria Lane (gdzie mieszkają nasze bohaterki) i naszego odtwarzacza dvd. Życie się jednak zmienia, więc pewnego dnia z Wisteria Lane przeniosłyśmy się do Baru Blanc, gdzie spędzałyśmy ostatnie tygodnie. Czekamy jednak nadal z niecierpliwością na ostatnie odcinki czwartej serii „Desperate Housewives”, aby triumfalnie znów zamieszkać na Wisteria Lane.
Tymczasem, relacja ze wszystkich szalonych imprez w Barze Blanc.
Zaczęło się od hawajskich urodzin Mehdiego, naszego wspaniałego przedstawiciela państwa Maroko.
Tego dnia spadł pierwszy tropikalny deszcz, który jednak nie wystraszył żadnego z gości, a także ich hawajskich strojów. Drinki, palmy, barmani plujący i połykający ogień (w odwrotnej kolejności, rzecz jasna:)…
Działo się, działo…
Urody ze wszystkich zakątków świata…
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpIq8L3JuHal0dcO9WnRLDofPrXG92UO6pt1opcvglhyUfqIJXeePCjgue03gNrQanQ0E66hfasx_wyMyhI4t5lmgUHwZkuUE_ZGpJI0BdIBy0o9XTBLJhuBpDpZNTxEntI2NnII8pRyw/s400/5.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdwSHQKqT7sq2BMyDbpupaTbimjK3J5xE3FG6vSjg-YeTnmI4e5cUP9If3oErWyA4HDxYWf5XLescSjgVIg6a7IYRSsBeA1cLW_KUR6w4gUMHH-jJyB-LuWomiE_tAbvUr1XxW1CB01EI/s400/4.jpg)
I gorrrąca argentyńska miłość Veronici i Eugenia…
W następny weekend znów usłyszałyśmy nieśmiały głos Baru Blanc, który przyniesiony wraz z wiatrem mówił: „Czekam na Was, przybywajcie przedstawicielki Polski!!!” Cóż było zrobić?
Ja natomiast wciąż słyszę wołanie parkietu… czego nie da się ukryć…
Nie jestem jednak sama i od czasu do czasu pojawiają się na nim jacyś zagubieni wędrowcy...jak na przykład Dave, który przybył prosto ze Stanów. A jego okulary tuż za nim:)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2LJ-hFvjcBrkchb-ORhqDXvVsTT3vSFQ9ixrHpHye_ew89l6Y46APwVwghr-O5vnBkdxHe_KcmjDMuA5Zad_f2IhzWizJd2GtnSlnofKPcZleviA1TWDvVsfKoqfIHJ6X0vD43saJTpU/s400/2.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBVrbYWvOkXOglBXopMGHVSW8lXOn8D89DQmA3S19WflWQY1bzKwXykS4WOgCJJBKFIV4C7JSK46MKUxEJX7CUPAEY4AwwTlcE7wWRaP1zOgVjGGYdlE7Pd2iMBfon5LhiWF1nKkBMC8k/s400/3.jpg)
Wreszcie mam okazję przedstawić najwspanialszą Belgijkę świata–Charlotte, zwaną (co dla naszych rodaków bynajmniej nie będzie zadziwiające) Szarlotką. Nierozerwalne Trio.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2Azb2-ZGhk1DpQZBeaboaSde2Kr9OqPYURuXn7S9XvXK5c8Ty4J6yT0xEqgbYq2pZGlw0LfZYuy6FVGuf986bCPaS0I_okNgd8dPorm9gNxOE51fMAfPAvTav00LJhbvwB3rWg1buLO8/s400/n674190863_829450_3785.jpg)
Bar Blanc, jak sama nazwa wskazuje, jest biały i nie mogło się obyć bez zorganizowania w nim White Party. Okazało się to wspaniałą okazją do uszycia białych sukienek. I tak mi nikt nie uwierzy, jak powiem, że w przeliczeniu na złotówki każda kosztowała 35 złotych. Kocham Chiny!
A oto dzieła naszej krawcowej:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjX82KVOZERe5d0G1v2TOfuVdmHWv0zZ6oLAHR0ONwv0wqN2UV0vYDSttyfkEAWaBn3_OdVEfXFQws9zzpM9BEHaX2RejkvPQiufMIvj-_5udl3i6Dyfbh-VhROztGowVRJ1R6NvTb1fKQ/s400/1.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgH80WC4yUzaF95roemGrwPpJrxyKMRm8SzM_5kSBxr7rRIpPm8oHqzExXR544lfgBpFpRfn7R8OmNaIiCgDmkXjn7iS7SaEOoNcdKvGHKr_0v6XpssF1FXAWxlDE3NzjQp0Eqhj7L8v0/s400/9.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcW2-zVLaUd4Qksnti1IHcTBYpFJfvurv3i8JaNSN8x2tn6fvKnuqPjeBUM9oVmekBv69LLueu9nzUHqTZLZyAp-6uYpN-Exs6c9juHc3SeoHCW19xcW-B19rWlZ0p4f9KtmQIfO8S-IU/s400/8.jpg)
Sarah i jej piwo.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI4mgum4R-mTgGJmOwtz8p3nTHhNIluw1MpS1I_oP4zEmQCtOnx-74JUmYrbPW12s09cgJMjierBdKcBXjaydaJ5GQd4sdiPwnbHjn3fDyRNuKQDLnyqhjvGYLg4-rcSk-51b-Gbr_oEk/s400/7.jpg)
W to pewnie też nikt nie uwierzy, ale zaryzykuję…
Oto Gerda (26) i Felix (26), niemiecka para, rodzice trójki dziewczynek. Podczas kiedy Felix kończy pisać swoją pracę magisterską w Niemczech, Gerda mieszka razem z dziećmi w Xiamen (po paru miesiącach w Chinach wszystkie trzy mówią płynnie po chińsku), chodzi na zajęcia i nie opuszcza żadnej imprezy i… ciągle robi na mnie ogromne wrażenie:)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-djAT6FucBnF9cDQJiJuwFLACShvDW3WVqEkeemswEcoSZyVW5XhkmQM6YA3QV5OXm8Kyjfnvqnd2IfkOQOezlBhX18X4ldlDX-575QPdahk62IToHA5wmvKMWPSOfoFM-j6ril28Vxs/s400/6.jpg)
Stephan i kapelusz...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdrxytb3YxTYvgZ90nO8j2ojHc5VC5y1tsJdlWOsP6OerbumXHNrzachEqyK31rRf-2w-0xTmBFJmHopdRmgaB09DdV25Foltjo_sAmO-9gDuzAT3K-e3YfTlMc0DXcDzTaTBWKh-WhZw/s400/5.jpg)
Renatka i kapelusz...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_pto-K0syMf_Bb2Hv4BNKOuapKy6MKaLX9ddnXZiwWMelHYLeSEldO-DfAsLLxLEOYjEgbd6eXM_APL0HvyRiNFdipx7e2mkA98au28T3SJoGeGwPflzpj23CwHAfzbe9vX5WIRTtdSg/s400/3.jpg)
Kapelusz i ja...
I kolejne szaleństwa...
Parkiet znów mnie rozpaczliwie wołał...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuwwtHgR66BEaSdhL1qBMQfSJdReEf_uNnF5f8vNTvkyZJnGFhDdg99NuU01_RgUCPfbb575zwY55FfqQexB8TJ2trseYzQnvNtlQ2diw4xVRo-Ct9cO_ukD1XcOkSkIwogAIm5AIhPDc/s400/3.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihKtXEkVFKoNcEZTVPDDJtVSiOcfAza_PloswXSi-12iPTBs9tqPy-GQC0xeKil3iCuMVwb_AV2tus2lIUUa1VdFgpfD2XjsqteBwnrXH61CdcXDaa9msMp5JGM3qwPPRqbKJOcyFXz8M/s400/1.jpg)
I tak dotarliśmy do relacji z minionego weekendu i wielkiego wydarzenia pt. „Welcome to the age of elegance”. Bar Blanc użyczył swoich ścian domu mody Ports International , który w Xiamen ma swoją filię i została zorganizowana najbardziej błyszcząca, bajeczna i plująca przepychem impreza na jakiej miałam okazję być. Szampan lał się strumieniami, modne projektantki z Portsa paradowały w sukniach – bąblach i innych wymyślnych cudach, wszędzie unosił się zapach białych lilii i róż, białe zasłony powiewały w oknach, poruszane morską bryzą i w ogóle było och i ach!!! A w tym wszystkim my, uśmiechające się znad kieliszków i prawiące sobie komplementy typu: „Złotko, jak pięknie wyglądasz! Nawet młodziej, niż ostatnio:)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrj_WzoOroHnxU1w_B_hVkxkRB8mjUYNz4_Mh1sI9sTSXzGY_YM_qwMEu4U-YUPje0NJcfy9ncyGqyRKqfq9LmAcCirkGYJuplPdbYjExzOFhtFl-GYGmAD2EzJ5gQWzMfYwfPGTSgoao/s400/n770740463_2972328_5934.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhROQNTlf3N6xkocdu-vhV2HlLEt4l0JiBOwxYQbaIOhDr-M2JLHxWpFKJIGZ1lmtNOQu0UtvZc_hYDB4byBmL_34cOVnKtGh-KBbAIPCQqVuXiyM1ZmBAMzhmsx2FLJBQhQ93LBpsyAz4/s400/n770740463_2972332_3871.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDKpJfTXIm4D-mzMJciijwMFdhFebutmYTlnBlboh8Jual_djTF7lfzuQ1OZAzJGWqZFcDbbW6myySiYiQYcSVBFNTd4Q62EIjwFwVozUghgpHLS2r-GUta7v0jsb66Vvuq_tve9dr4GQ/s400/6.jpg)
Obłapiaczy także nie brakowało.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgFma3ltq13AtWrqYzHqZ3m3Mikl_nlhJ8yzLqJDjclOPC_3VcGed7tIVpSJUWqTBckU-8fubdLCbII3qsdk80S2SIT9fxOTLug7E00cF9Hj4IpWvXIsm1X0DBPUHFFLwwn3Jy-Ncgexg/s400/3.jpg)
A ja byłam szczęśliwa, bo moja kolejna nowo uszyta sukienka, idealnie wgrała się w klimat glamour:)
Na zdjęciu z Tomaszem.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip5eNhsEOigXee7oW5RUKleMvL85lzTqnbc30v8c-E7qtWzK3rVMcOvZXmpul4K8MG-zW8eqxnEUn2P6GVT6vJDBuZpN8YOoXjFA7kjPFSMPVVt-Ik6O-IHNvimb6SYyb1boso2zd17zg/s400/2.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCFKKT4vwueFYXihffs8CHXUhouWTXYXXan_LaGtEjEXV3jeaZynr867xdBXPrexPhqOtvP1gyk0PHm4Iv3txMcrHl9c67K1-bkEIBGJWVLsGmQql74eigRVIwAQ3xL1IGoIdVRtZ3YD4/s400/1.jpg)
Było cudnie.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjmfGLRWr6Ee0Cl376Sn7X_7SUbvYsnISE84AVVNJQ4g7qssLZ9EewULnMWGVGvfrTMQqpicRJBBZM7Lnqp7Rm2E5MKNJoQDWFzDvXW05EklKNFgOEM_GMj6Pjh0bNPt902WiHeb5fJtU/s400/n770740463_2972329_46.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjprAaH2WxRkfoJ9pOuDCg5KP4vIUmvhisloALt7MqmjxBPvGleomgCFI5zb3whe5dMhG_ioz8N06eoHtkDH75fi4x-1NosiL4c6kQi9rgN_ykPSygq5d7pfOYXV1lubQq7vjR5VoGphqE/s400/4.jpg)
Jednak życie to nie tylko imprezy…Nie?:( Praca i nauka także bardzo nas zajmuje:)
To tyle moi drodzy na dzisiaj. Pozdrawiam serdecznie i obiecuję, że na następny post nie będziecie musieli tak długo czekać!
4 komentarze:
no. to warto było czekać :)
Tego zdjęcia ze mną to jakoś nie nie mogę sobie przypomnieć... :/ A Szarlotta na fotkach wyszła bosssko :)
Niestety ona tylko na zdjęciach wychodzi fajnie ;) A co do pozostałych fotografii - 6. od góry - co za marnotrawstwo alkoholu! :P
Kiedy update?
P.S. Oddajta mi w końcu moje garnki! ;)
Prześlij komentarz