wtorek, 9 października 2007

Stosunkowo Tanio Wyszło

W poniedziałek dnia 1 października (w celu uczczenia proklamacji Chin Ludowych) wybraliśmy się w mocnej polskiej grupie do niejakiego K.K, gdzie mieliśmy zamiar przetańczyć całą noc. Któż z nas by przypuszczał, że ta decyzja będzie tak brzemienna w skutki. Już przy wejściu przywitano nas szarmancko i zaprowadzono do baru, gdzie zostaliśmy przechwyceni przez dwóch chińskich panów i jedną panią. Zaprosili nas na swoją kanapę i zaserwowali przekąski i świeże owoce. Ale na tym się nie skończyło. Było jeszcze whisky za ok. 1500 yuanów (ok.500 pln). A to wszystko w zamian za uśmiechanie się i rozmowę. Chwilę później zaciągnięto nas na bar i polecono zachęcać Chińczyków do tańca. Cóż mieliśmy zrobić? Jeden z Chińczyków (ten od whisky) okazał się znanym producentem różnorakich opakowań dla herbat i alkoholu i wykazał chęć nawiązania współpracy z Polską.
Następnego dnia nasz Sponsor (otrzymał taki przydomek w zamian za swoją hojność) wydzwaniał do nas od samego rana i nalegał abyśmy zjedli z nim obiad. Po raz wtóry pytam: „Cóż mieliśmy zrobić?”. „Obiad” składał się z uroczego lanchu w pięknym parku, położonym na wzgórzu, obiadokolacji w wypasionej chińskiej restauracji oraz wieczoru w restauracji karaoke, skąd wyszliśmy ok. 2.00. Sponsor oczywiście pokrył wszelkie koszty. Ale widocznie wydał za mało pieniędzy, gdyż następnego dnia zaprosił nas na obiad do swojego domu, gdzie mieliśmy zaszczyt poznać jego żonę, syna i paru krewnych oraz znajomych. Po pysznym obiedzie (dominowały owoce morza) zostaliśmy zaproszeni na zwiedzanie jego fabryki. Byliśmy pod wrażeniem. I przyznam się, że nadal jesteśmy. Po woli układamy sobie biznes plan i niebawem staniemy się potentatem na ryku opakowań. Także…
Naprawdę chcieliśmy wtedy tylko potańczyć. Naprawdę.

Sponsor otwier ćipsy:)

Przyjaciel Sponsora, Tomek, Sponsor:)

Przenosimy się do restauracji

Zaraz bedziemy jeść (wcale nie byliśmy głodni:)

Mamy pałeczki i nie wahamy się ich używać (Rafał dopiero sie przyzwyczaja, ale bardzo dobrze mu idzie)

Renatka walczy z żabą.

A tu już Karaoke. Wspaniała zabawa. Muzyka nie zna granic kulturowych (jedynie językowe:)



A to kolejny dzień ze Sponsorem. Obiad w jego domu.



Fabryka Sponsora.

Moi drodzy, jak widzicie, życie białego człowieka w Chinach jest bardzo męczące:) Jutro razem z Renatką idziemy na lekcję próbną do szkoły językowej, gdzie mamy uczyć małe dzieci angielskiego. Tematów do postów nie brakuje, tylko gdyby dzień był trochę dłuższy...:)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Na zakończenie ciekawostka. Miał być film ale nie chce się wgrać:(może uda się o innej porze dnia. A tymczasem...
Bez komentarza

4 komentarze:

Jurko z Pyrczewa pisze...

Ech...
I znów Wam zazdroszczę :D To jest niesprawiedliwe. Nie zgadzam się! Zaraz złożę donos w ambasadzie ChRL to Was deportują spowrotem do Polski :D Zaciągnięto Was tańczyć na bar? Założę się, że raczej był to pomysł jednej z Was :D hahahahhaha coś mi tak w serduszku podpowiada :D
Dobrze, że tematów do postów nie brakuje, piszcie jak najwięcej.
A w ogóle, to zdjęcia bardzo fajne :D Sponsor wygląda jakby dostał kiedyś w twarz płytką glazury, ale poza tym spoko :D
Wysoka Piona Dziewczyny - Podbijajcie Chiny :D

gosia pisze...

Asieńka! Twój chinese dream zaczyna sie spelniac! oby tak dalej. Brak mi słów..:) buziaki

Unknown pisze...

witajcie, dziewczęta :) jako i jerzu ja rownież wam obrzydliwie zazdroszczę ;D aśk, przypadkiem zupełnie trafiłam na tego twojego bloga, nieomieszkam się odzywać nieco częściej. pozdrawiam was wszystkie, piszcie częściej ;>

ps. wracam na sinologię, od tego roku. znowu :D

//muszę się podpisać googlami, więc żebyście wiedziały, kto:

Magda Walma :)

Idzki pisze...

Witaj Asiu! Nie ma to jak sponsoring w chinach :) Też pamietam te dobre czasy :) buziak! Baw sie dobrze :)