Moi kochani!
Oczywiście kajam się i przepraszam, że kazałam długo czekać na wiadomości z Państwa Środka, tym wszystkim, którzy są nich spragnieni:) Niestety, musiałam przebić się przez sieć surrealizmu chińskiej biurokracji, w skutek czego wyzuto mnie z emocji i chęci do życia.
Ach, nie było oczywiście tak źle. Obecnie został mi jedynie do załatwienia meldunek, który jest materią niezmiernie skomplikowaną, ponieważ część spraw załatwiałam jeszcze jako mieszkanka akademika. Teraz natomiast zasiedlam już chińskie mieszkanie.
Jak część z Was wie, jestem tutaj w Xiamen razem z moimi dwiema koleżankami z roku - Renatą i Agatą, dzięki czemu wszystkie troski i problemy dzielimy na trzy. Czynsz za mieszkanie również:). Kiedy oglądałyśmy mieszkanie, nie wyglądało ono zbyt zachęcająco. Jednak, w ślad za niektórymi wskazówkami Perfekcyjnej Pani Domu:) udało nam się doprowadzić je do używalności. Ba! Nie możemy opędzić się od gości. Ale o tym niebawem.
Zacznę od początku. 21 września doleciałam do Pekinu, gdzie miał czekać na mnie przedstawiciel „Scholarship Transfer Office” . Nie spieszyło mu się jednak i trochę kazał na siebie czekać. Nie miałam innego wyjścia niż czekać, ale przeżyłam mini koszmarek. Po 40 minutach wyłonił się z tłumu z tabliczką „Oanna Tomaszewska”. Zostałam zawieziona do akademika jednego z pekińskich uniwersytetów – Yuyan Daxue. Nie będę rozpisywać się na temat higieny tego miejsca. Powiem tylko, że na piętro liczące dwadzieścia dwu-osobowych pokoi przypadają dwie „toalety”, a raczej dziury, które wymagają pozycji „na Małysza” i dwa prysznice. Ale co tam! Studenci przetrzymają wszystko!
O godz. 18.00 umówiłam się z moimi znajomymi z sinologii, którzy także są na stypendium i spędziliśmy wspaniały imprezowy wieczór, przepełniony niespodziankami. Jedną z nich były urodziny Koreańczyka, dzięki którym poznaliśmy trochę koreańskich zwyczajów. Np. wkładanie jubilatowi tortu w twarz, podczas gdy ten właśnie myśli o życzeniu i nachyla się nad tortem próbując zgasić świeczki. Potem trafiliśmy na imprezę Karaoke. Och, niezapomniana była ta noc. Dziękuje Magdzie, Adze, Andzejowi i Arturowi, że wzięli mnie pod swoje skrzydła.
Mam nadzieję, że wybaczysz mi Arturze, że moment, kiedy wydawało Ci się, że jesteś Gagarinem został uwieczniony i opublikowany:)
Następnego dnia spotkaliśmy się na obiad, a potem musiałam się zbierać na lotnisko, by zdążyć na wieczorny lot do Xiamen. Mój nadbagaż spędzał mi sen z powiek tej nocy, ale kiedy zobaczyłam trzystu Chińczyków wnoszących na pokład trzydzieści tysięcy ruskich torb w różową i niebieską kratę, stwierdziłam, że i tak ich nie przebiję i nie mam się o co bać. Lot był wspaniały, a Xiamen nocą wygląda jak Las Vegas. Z lotniska odebrała mnie Renatka i pojechałyśmy do akademika, gdzie spędziłam trzy noce. Nie było karaluchów, karaluchów to najważniejsze:). Następnego dnia obejrzałyśmy mieszkanie i bardzo szybko rozpoczęła się prawdziwa męska przygoda. Ale o tym już w następnym poście. Poniżej – zdjęcie, z cyklu „Chińskie ciekawostki’
"Ach, śpiiij...kochany"
4 komentarze:
No, nareszcie, już nie mogliśmy się doczekać! Dobrze, że jest Ci dobrze i mam nadzieję, że pod opieką Królika nieźle się bawisz (sic!) Trzymaj się cieplutko i donoś uprzejmie częściej!
Kochana!
Jak dobrze, że piszesz.
Oj, coś mi sie wydaje, e zaczyna sie wielka chińska impreza... :D
Jak bedziesz mogla to wklej zdjecia nowego miszkanka!
Ściskam cieplutko!
Asia, kochana, wreszcie sie odzywaasz! ale spoko, nie jestem zła, tylko sie juz troche martwiłysmy. ;-)Ja WIEDZIAŁAM, że tak bedzie, ledwo przyjedziesz- juz imprezki, hę! :) oby tak dalej :) i też chcialam poprosic o foty z lokum :)
buziaki, trzymaj sieeeeee!!!!!!
No w koncu! Jakies wiesci! Juz sie martwilem, czy Ciebie tam na mrozonki nie przerobili! No ale dajesz rade, zyjecie i jestescie zajebiste!
Popracuj nad interpunkcja :P
A ja normalnie zamiast byc teraz na zajeciach, siedze i obijam sie w miedzy slowami :D
Wysoka piona dla Ciebie i dziewczyn!
Pisz jak najczesciej!
Buziaki!
Prześlij komentarz