piątek, 29 lutego 2008

Lijiang 理江4.02-8.02 i Wąwóz Skaczącego Tygrysa虎跳峡

Podróż do Lijiangu nie była już tak komfortowa, jak do Dali. Rzec by można, że otrzymaliśmy większą dawkę swojskiego folkloru.

Jednak widoki za oknem rekompensowały wszystkie niedogodności podróży, spowodowane czasem niezapowiedzianymi zjawiskami natury na górskiej drodze.


Poniżej stado jaków spacerujące szosą.

Lijiang, podobnie jak Dali, dzieli się na dwie części; starego i nowego miasta. Nowe miasto niczym się nie wyróżnia, natomiast w starym zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Lijiang ma jeszcze przyjemniejszą atmosferę niż Dali, którą tworzą płynące przez miasto strumyki, urocze małe mostki, pięknie utrzymane podwórka no i oczywiście knajpki, restauracje i kawiarnie w stylu zachodnim(co niekoniecznie zawsze przemawia na ich korzyść;).


Ze znalezieniem noclegu nie ma żadnego problemu, ale na czas Nowego Roku ceny skaczą o 100%
Nam znów udało się znaleźć wspaniałe miesjce, a co najważniejsze - nie było nocnej lodowni.
Czas w tym mieście upływa błogo na spacerach, do których zachęcają wąskie i kręte uliczki.




A także...(nikt, kto mnie zna, specjalnie się nie zdziwi :)na zakupach!


Och tak, Lijiang to zakupowy raj. Można tu kupić przepiękne pamiątki, ubrania, biżuterię, a wszystko to posiada cechy charakterystyczne dla wzornictwa i rzemiosła mniejszości narodowej Naxi 纳西, której to Lijiang był bazą przez 1400 lat.
Naxi pochodzą od tybetańskich nomadów, którzy zasiedlili te rejony przed X w. Wówczas znajdowało się tutaj królestwo Naxi. Co ciekawe, ich społeczeństwo było matriarchalne. Wprawdzie to mężczyźni odpowiadali za lokalne rządy, jednak kobiety zdawały się trzymać wszystko w garści, co zaobserwować można na przykładzie relacji damsko –męskich. Para młodych ludzi nie musiała być związana małżeństwem, aby jawnie się spotykać. Mężczyzna mógł spędzać noce w domu dziewczyny, ale na czas dnia musiał wracać do domu swojej matki, pomagać jej i zajmować się nią. Jeśli z tego związku rodziły się dzieci, to zostawały one z matką, która miała do nich wyłączne prawa. Ojciec musiał jednakże udzielać finansowego wsparcia. Dziedzicami były tylko dziewczynki. Tę specyficzną hierarchię widać także w języku. Przedrostek żeński dodany do słowa podwyższa jego wartość znaczeniową, natomiast męski ją deprecjonuje. Jeśli chodzi o stroje to każdy szczegół ubioru jest ściśle związany z kosmologią. Kobiety noszą niebieskie koszule i spodnie z czarną lub niebieską przepaską.
Szaman Dongba, który był z narodowości Naxi, napisał "Stworzenie" i utworzył podstawy religii Dongba, która wiąże elementy taoizmu, animizmu i tybetańskiej religii Bon.
1000 lat temu Naxi stworzyli język, który opiera się na piktogramach. W Lijiangu można kupić wiele pamiątek z piktogramami Naxi.

Jak np. moja torebka:)
A tymczasem Nowy Rok zbliżał się jeszcze większymi krokami, co można było zaobserwować na ulicach miasta… 


I przez...

...rozprężenie społeczeństwa:)

No i po dzonkach, wieszanych na drewnianym rusztowaniu, na których Chińczycy wypisują noworoczne życzenia.
Wizyta w nowym miejscu, jak zawsze, owocuje w nowe doznania kulinarne.

Sztuka robienia naleśników.

Imbirowe cukierki rozciągane na gwoździu:)Pycha!

Wata cukrowa z roweru;)

I wiele, wiele różnych różności, po próbowaniu których przyjemnie było usiąść sobie na normalnym (powiedzmy) piwie:)

Także...:)
O zwiedzaniu jednak nie zapomnieliśmy i tuż po Nowym Roku, który był huczny i głośny, że hej!
wybraliśmy się na wycieczkę do Wąwozu Skaczącego Tygrysa. Była to wycieczka zorganizowana, więc pojawiły się normalne dla tego rodzaju rozrywki, problemy. Takie jak na przykład zaspanie przewodnika czy niezgodność preferencji turystów…:)ech.

Pierwszy Przełom rzeki Jangcy.

A tutaj wędrujemy już do punktu widokowego w Wąwozie."Skaczący tygrys" jest najgłębszym wąwozem na świecie, którego dno znajduje się na wysokości 2500 m n.p.m., a ściany sięgają aż 3000 m wyżej. Skąd ta nazwa? Zgrabnie wyjaśnia to Pascal: ”W niektórych miejscach kanion jest tak wąski, że można uwierzyć w legendę, o tym jak pewnego razu uciekający z obławy tygrys pokonał go długim susem.”


Nasz uroczy przewodnik, zwany "Synem Jaka".

Z powodu obsuwających się kamieni wybudowano skalne tunele, a o niebezpieczeństwie STARAJĄ SIĘ przypominać tabliczki takie jak ta:

:)





Sceneria wspaniale wpływała na artystów:)



"Takie to piękne góry, proszę ja Ciebie...także..."


Więc po wielu dniach spędzonych na 2500 m n.p.m. postanowiliśmy wreszcie wyruszyć na południe, w stronę prażącego birmańskiego słońca. Jednym z argumentów była ogromna zmiana ciśnienia objawiająca się w osłabieniu organizmu i bólach głowy, a także...

...rozdęciu chipsowym:)
A więc... na południe!

Brak komentarzy: