środa, 27 lutego 2008

Xiamen厦门 - Kunming昆明 29.01-1.02

Na wyprawę do Yunnanu zdecydowaliśmy się w dość newralgicznym czasie, a mianowicie na okres świąt Chińskiego Nowego Roku (znanych także pod nazwą Święta Wiosny), kiedy to według kalendarza księżycowego kończy się zima i zaczyna nowy rok. Wtedy także każdy Chińczyk, bez względu gdzie się właśnie znajduje, wraca do domu, aby spędzić święta z rodziną. W zeszły roku, w okresie tych świąt, po Chinach przemieszczało się 10mln osób. Jak niełatwo się domyślić, powoduje to totalny paraliż komunikacyjny. Nie można np. zamawiać biletów na pociąg przez telefon, ani przez Internet, tylko trzeba stanąć w mega kolejce na dworcu (oczywiście bez żadnej gwarancji na dostanie biletów, – ponieważ nie istnieje na dworcu w Xiamen tablica informacyjna, z której na bieżąco można by śledzić zasoby miejscowe). Nie pozostało mi nic innego, tylko stanąć w tej kolejce…a wyglądało to tak:

Po trzech godzinach stania poczułam, że jestem prawdziwym obywatelem ChRL-u :)
No cóż...udało się! Miałam w garści bilety na sypialny pociąg z Xiamen do Kunmingu, który jechał zaledwie 41godz:)
Ten etap podróży...hmmm...nawet nie wiem jak zgrabnie ująć to w słowa. Gdy ujrzeliśmy warunki w przedziale, za które przyszło nam zapłacić niemałą sumkę, stanowczo i skutecznie zażądaliśmy zmiany przedziału. Znikły gumy wdeptane w dywan i zapleśniały termos, ale za to pojawiła się brudna pościel przechowywana pod łóżkami. Chiny przyzwyczaiły mnie już do ogólnego syfu, ale jak sobie pomyślisz, że masz gdzieś spędzić prawie dwie doby, to tolerancji ani widu ani słychu.

 
Przeżycia związane z korzystaniem z "toalety"... ech! Gdyby nie poczucie humoru, to…mogłoby być naprawdę przykro. Tak. Była to trudna podróż, której w prawdzie nie żałujemy, ale…NIGDY WIĘCEJ!!!
W Kunmingu przywitała nas piękna pogoda. Wybraliśmy się zatem na zwiedzanie:)

 Park Cuihu翠湖 - czyli "zielone jezioro". Przyjemne miesjce na spacery i grę w szachy:)

Jedną z najprzyjemniejszych rzeczy podczas zwiedzania Chin jest smakowanie... lub tylko przyglądanie 
się kulinarnym wymysłom.

Taak... te zwierzątka na dole także się tutaj zjada. Michał miał ochotę, ale... no sami spójrzcie:

Miejscem, do którego na pewno warto udać się w Kunmingu jest Wenmiao文庙 - pozostałości po świątyni konfucjańskiej, obecnie idealne miejsce dla ćwiczących Taiqi i graczy w Madżonga. Można tam także spotkać grajżcych instrumentalistów-co zdecydowanie najbardziej przypadło nam do gustu:)


Na południe od świątyni znajdują się dwie pagody z czasów dynastii Tang. 

i kilka budowi stylizowanych na czasy antyczne.


Odwiedziliśmy także park Daguan大观.


A po wielkim zwiedzaniu, prawdziwy turysta musi się dobrze najeść:)

Jaki to świat jest piękny i nieprzewidywalny, prawda?

Kunming, moi drodzy, to bardzo piękne miasto i rzeczywiście, jak pisze Pascal, jest jednym z niewielu miast chińskich, któremu nie zaszkodziła modernizacja. Przykrym, aczkolwiek, jest fakt, że Chińczycy burzą dosłownie wszystko, co stare i piękne. Liczyłam na zakupy w dzielnicy muzułmańskiej, ale niestety już nie istnieje. Jedynym tego typu miejscem, które jakimś cudem jeszcze się ostało jest targ kwiatów i ptaków. Osobiście nie wróżę mu świetlanej przyszłości, ponieważ sąsiedztwo budowy i długich szyi żurawich jest niebezpiecznie bliskie. Na targu kwiatów i ptaków kupić można czego tylko dusza zapragnie. Od typowych chińskich pamiątek, przez ubrania, bambusowe fajki, rzemiosło chińskich mniejszości narodowych po (jak wskazuje nam nazwa) wszystkie gatunki roślin i oczywiście zwierząt. 



Kunming pozwolił nam odpocząć po trudach podróży i naładować akumulatory na kolejne etapy wyprawy. I tak szczęśliwi i żądni przygód ruszyliśmy na mroźne północne rubieże Yunnanu…

Brak komentarzy: